Sadie to Janis Joplin, JoJo to Jimi Hendrix a Dr Robert to Joe Cocker ??
Co do filmu to świetna muzyka i potok magicznych obrazów czasem dość surrealistycznych :). Trójka głównych bohaterów fantastycznie zagrana. Historia może niezbyt wyszukana ale podana w bardzo ciekawy sposób, no i ta muzyka mmmm.... 9/10 :)
Miałem podobne wrażenie. Do tego dodałbym, że Dr Robert w okularach i kapeluszu to raczej Lemmy Kilmister a Max bardzo przypomina Kurta Cobaina (do tego te trampki).
Moje pierwsze skojarzenie to Ken Kesey... Bardziej jako duchowo-ideowy lider... Zwłaszcza, że sam mówił o sobie, że jest za stary na bycie hippisem. I to widać w scenie na imprezie, gdzie 40-letni facet obraca się w środowisku młodych.
Co do JoJo pewna zgoda.Jak wyszedł na scenę 1wszy raz,byłem pewien,ze zaraz zaintonuje "Hey Joe" albo "Voodoo Chile". Joe Cocker Doktorem Robertem? Nie,Joe Cocker przecie jest tu sobą i śpiewa "Come together".
No właśnie mi nie pasował a go nie zauważyłem ale to musi być ktoś znany z tamtego okresu. Bob Dylan może. Ktoś kto się odciął, zmienił typ muzyki przed śmiercią Joplin i Hendrixa.
Mi nie chodzi o to kto gra Dr Roberta tylko co to za postać sceny muzycznej lat 60 może być. Wszak Hendrix i Joplin nie mogli siebie zagrać bo nie żyją od 40 lat. Pewno Czary_mary_3 ma rację
Sadie z pewnością jest kreowana na Janis Joplin ;) Podoba mi się porównanie Maxa do Cobaina ^^
Ja miałam wrażenie, że JoJo to Hendrix, a Max Combain. To było niesamowite. Niestety jakoś Sadie nie przypominała mi Janis Joplin, chociaż teraz jak się zastanowię...
Pod koniec filmu jak grali na dachu (2h 3m 5s) można zauważyć zaparkowany pod budynkiem samochód pomalowany w stylu jak ten z http://pl.wikipedia.org/wiki/Janis_Joplin
Co do Sadie zgodzę się, że jest kreowana na Janis... ale widać też trochę nawiązań do Tiny Turner ;)
Jude to Lennon. Prudence- nie wiem. Zastanawiam się kim ewentualnie może być Lucy (bo nie da się ukryć że cała czołówka to gwiazdy rocka, więc ona pewnie też). No i wszyscy to gwiazdy lat 60-tych i mimo że Max to w 100% Kurt Cobain, to ni cholery nie wpisuje się w te lata... Przecież to grunge, początek tat 90-tych.